poniedziałek, 10 października 2011

Nudy na pudy(ing)


Właściciel domu przeprosił mnie na Facebooku za (spore) niedociągnięcia. Obiecał mi przecież doprowadzić mój pokój do porządku do końca minionego tygodnia. I nic. Był to już kolejny deadline. Zostawił mi komunikat: „Sorry”. Nic mi po twoim sorry! – pomyślałam i postanowiłam zalać sieć swoją frustracją, bynajmniej nie planując kliknięcia w ‘lubię to’. Przesunęłam jednak mimochodem ekran i nie mogłam wrócić do tego posta. Rolowałam, już-już widziałam fragment wiadomości– znikała. Rolowałam w zapamiętaniu – bez skutku.
I wtedy się obudziłam. Decyzja o zalaniu sieci frustracją pozostała bez zmian.  

Co widzę? Za oknem wiatr rozrzuca śmieci po ogródku, niebo jest chorobliwie fioletowe, sąsiad Chińczyk ze swoim kolegą mijają niebieski stół pingpongowy, przy którym stoją krzesła i idą do swojej minisiłowni. Siedzę na łóżku w pokoju, który jest dziś wyjątkowo mały. Czekam cierpliwie.
Na co? Na rozkład zajęć. Semestr ruszył dzisiaj, poszłam na uczelnię. Ale odwołali seminarium. Potem odwołali cały przedmiot na ten rok, więc nie mam też zajęć jutro. Powinnam go czymś zastąpić, więc kolejka w Biurze Studenckim mnie nie ominie. Nie wiadomo za to, kiedy mam przedmiot, który podobno jest. Standardowy bełkot uczelniany.
Więc czekam. CV mam wydrukowane i spakowane w torbie, rozeznanie w terenie przeprowadzone i nawet widziałam miejsca, w których z tacą byłoby mi do twarzy. Problem? Nie wiem, kiedy mogę pracować. 

Dziś w kolejce do Biura stało kilka Polek, z którymi próbowałam nawiązać rozmowę, ale zajęły się szybko swoimi sprawami. Przykład. Rozmawiają dwie blondynki:
- Wyglądasz jak Polka, jak wieśniara!  
Inna, sięgając po ulotkę, zrzuciła wszystkie na podłogę i zaczęła czytać wybraną. Ale niech jej będzie, w ciąży jest. O przeklinaniu już pisałam wcześniej.
Dla pociechy - poznana w innej części budynku dziewczyna z Polski, była na tyle uprzejma, że zdradziła mi, że się nie narobię na tym uniwersytecie.
Całe szczęście mam kartę do pobliskiej biblioteki, gdzie Arab mówi po polsku: „Masz piękne oczy”. Ponieważ był gotowy do dalszej nauki, poprosiłam go, żeby zwracając się do mnie, mówił zamiast „pani” - „droga pani”. Lubię pomagać.

Wracając do snu.  Otóż ojciec landlorda ma wynieść z mojego pokoju rozwaloną komodę, a wnieść biurko i krzesło. Wtedy nie będę musiała trzymać wszystkich rzeczy w reklamówkach na podłodze, które układam na łóżku, gdy wychodzę z domu (a nuż przyjdzie!). Dziś ustawił przed drzwiami do domu kolejną komodę, pewnie będzie dla mnie, o ile jej wiatr nie zdmuchnie. Może się wstydzi wejść do domu po tym, jak zagracił hall czymś nieforemnym i nieustawnym, co ma być moim biurkiem?

Wykład o przyczynach frustracji studentki Erasmusa w Londynie ma się ku końcowi. Znudzeni? Ja tak. Tak musi być, skoro jedyne miejsce, na którym można usiąść w moim pokoju, to łóżko. Pozdrawiam z pozycji horyzontalnej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz