poniedziałek, 17 października 2011

Czekoladowy falstart


W te sierpniowe dni żar wgniatał Polaków w kanapy przed telewizorami. Rozparci wygodnie, siedzieli i pukali się w czoła – pokazywali w TV, że w Anglii już sprzedają ozdoby na święta Bożego Narodzenia. W środku lata! Mnie to szczególnie nie zdziwiło. Business is Business.

Dostałam za swoje. Wgniotło mnie dziś w półkę w Tesco. Bo mogę sobie wyobrazić święta Bożego Narodzenia bez bałwanka albo spaghetti zamiast karpia... Ale żeby od razu czekoladowego króliczka sprzedawali? Takiego w złotym papierku, co to go do koszyczka i do kościółka?

Muszę-mieć-zdjęcie. Ale zamiast aparatu w ręce, miałam w głowie pamiętną wyprawę z ciężką kamerą po krakowskich supermarketach. Przeganiali nas z każdego sklepu, w którym próbowałyśmy sfilmować ladę z mięsem.    

Oj tam, oj tam. Wyciągam słuchawki z uszu i obserwuję ruchy ochroniarza. Wyłączam flesz w okolicach płatków kukurydzianych i powoli wracam do półki ze słodyczami, gdzie kończy się kolejka do kas. Ochroniarz poszedł na dział mięsny. 


Kradnę jak złodziej ten świąteczny widoczek. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz