wtorek, 29 listopada 2011

Wszystko OK.


Zumba mi się podoba. Jest energetyzująca, śmieszna i co najlepsze - w przeciwieństwie do Krakowa przychodzą też chłopaki – to gwarancja dodatkowego ubawu na widok ich ruchów bioderkami. 
Niestety, nie wszyscy faceci są równie pocieszni i zamiast Zumby czas zacząć chodzić na Mauy Thai.

Nastrój miałam kiepski, odkąd Murzyn z Arabem dosyć nachalnie zapraszali mnie do białego Ferrari podczas nocnego powrotu z pracy. Teraz humor mam jeszcze gorszy, odkąd zaczęłam szukać informacji, gdzie ja właściwie mieszkam i czego się mogę spodziewać. Ponieważ mieliśmy swego czasu na Pracowni prasowej zajęcia z researchu, wiedziałam, że najlepiej pytać tych, co tu mieszkają.  

Podsumowanie badań:
Mieszkam w OK. dzielnicy.

Ale co znaczy ‘OK.’?
Działa to mniej więcej tak samo jak odpowiedź na ‘How are you?’. Dla przykładu: 
- How are you?
- I’m OK. (Ukradli mi samochód).
- How are you?
- I’m OK. (Cierpię na bezsenność).
- How are you?
- I’m OK. (Nie mogę na ciebie patrzeć, zaprzańcu jeden).

Więc mieszkam w OK. dzielnicy. Za dnia mogą mnie tylko okraść. W nocy i wieczorem muszę zostać w domu. Unikać przejść podziemnych. Nie nawiązywać kontaktu wzrokowego. Nie rozmawiać. Chodzić po oświetlonych ulicach i równocześnie unikać latarń.

Moja dzielnica nie jest ani zbyt bogata, ani zbyt biedna. To dobrze. Co można spotkać w biednej – próbka w poprzednim poście. Z kolei do bogatych osiedli lubią podjechać na rozbój autobusem bandy z biednej dzielnicy.
Moja współlokatorka mieszka tu 4 lata i nic złego jej się nie zdarzyło. Instruktor Mauy Thai mieszka w tej dzielnicy 15 lat i był zaatakowany 8 razy. Ja nazywam się Anka i chcę zaniżać statystyki.

Pytam więc premiera Wielkiej Brytanii:
- Panie premierze, jak żyć?
Przyznaje szczerze, że nie może mi pomóc.

Muszę sobie radzić sama. Mój gaz pieprzowy został w Polsce i teraz nosi go Ulka. Poprosiłam ją o oddanie go i wysłanie do Londynu, dla amortyzacji obwiązanego kabanosami.
- A czy gaz pieprzowy jest legalny w UK? – pyta. Pomyślałam, że chce mieć kabanosy tylko dla siebie.
Ale nie. Obowiązuje tu całkowity zakaz noszenia broni, przy czym słowo ‘broń’ jest nieograniczonym pojęciem. Według prawa, coś co nie było zaprojektowane jako broń, ale zostało użyte w charakterze ofensywnym lub defensywnym, automatycznie się nią staje. Noże, pistolety, gaz pieprzowy, śrubokręty…  
Ja noszę trybuszon (to do pracy, Panie Władzo).

A teraz kilka pomocnych cytatów z forum Mojawyspa.co.uk:

Dozwolone:

Jedyne co jest legalne to spray barwiacy, zafarbuje on kogos na dobre pare dni.

Odpowiedź:  Czyli ktos do mnie z nozem a ja do niego z farbka  

Chyba jednyna szansa, ze zabije go smiechem...

Alternatywy:

nawet uzycie dezodorantu w obronie moze sie zakonczyc pozwem do sadu.

chyba pozostanie nam nosic przy sobie tylko personal alarm (taki brelok co wyje glosno po uruchomieniu)

Sama prawda:

Po pierwsze zanim przecietna kobieta znajdzie paralizator w swojej wielkiej torebce to może być za pózno.

I zamiast pointy: 

A z cegłą, w torebce na długim pasku, można chodzić?

Odpowiedź: nie ponieważ na pasku mógłbyś powiesić napastnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz