poniedziałek, 16 stycznia 2012

Pogoda


Miałam pisać o swoich niezliczonych czterech esejach i o tym, że trudno wpisać się w stereotyp leniwego Erasmusa w momencie, gdy wykładowcy nie wiedzą, że nim jestem. Miała być anegdotka o studentce piątego roku z Finlandii, która wyjechała na Erasmusa, żeby w spokoju zająć się pracą magisterską, a ciągle robi projekty w pracowni komputerowej i pisze eseje, a jej praca leży odłogiem.

Ja z kolei myślałam, że moim głównym zmartwieniem w Londynie będzie pogoda. Deszcz i mgła. Zgubienie parasola. Zostawienie go w metrze, niezabranie z domu, omyłkowa zamiana parasoli po imprezie. Przeciekające buty i rozmazany na twarzy tusz do rzęs.

Trzy dni temu właściciel hinduskiego sklepu przy mojej stacji metra został postrzelony w nogę. Przeżył.

Dziś rano obudziły mnie krzyki dobiegające zza okna. Przewróciłam się na drugi bok, potem trzeci i czwarty, a gdy wreszcie wstałam, od sąsiadki usłyszałam, że obudził mnie prawdopodobnie wystrzał z pistoletu, a dopiero potem ludzie mieli krzyczeć i uciekać. 9 rano koło mojego skrzyżowania. 

Kilka dni temu spacerowałam wieczorem na otwartym powietrzu i niemal sprowokowałam otwartą ranę. Grupa czarnych dzieciaków w kapturach i dresach otoczyła mnie i towarzysza niedoli. Krzyczeli, że się zgubili.
Byli mało przekonujący, jeśli się weźmie pod uwagę fakt, że widzieliśmy, jak biegną w naszym kierunku  przez połowę parku. Pokazałam im podejrzliwie kierunek na Camden, mimo to nie przestali jęczeć, że nie znają drogi. Ruszyliśmy dalej.
Dogonili nas po 30 sekundach. Otoczyli. Przed nami stanął zakapturzony lider. Spytał, jakie mamy telefony. Tylko moja stara komórka czuła się w tej chwili komfortowo. 
Obserwowałam właśnie wielkim nóż błyszczący mi przed oczami, gdy towarzysz niedoli powiedział:
- Daj sobie spokój, dzieciaku. – I ruszył spokojnie na przód, a więc w jego stronę. Ja bym chętnie została z grupą milszych nastolatków (tych bez noży), ale od kilku sekund byłam mocno przyklejona do towarzysza. Nie oglądaliśmy się za siebie.
Po chwili minęliśmy kulawego lisa i po raz kolejny pomyślałam, że zwariowałam.  

Dobrze, że przynajmniej pogoda dopisuje.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz