niedziela, 4 grudnia 2011

Pubsko


Na horyzoncie pubu pojawili się dawno wyczekiwani Anglicy. W całej UK jest ich ponad 80% , ale jakoś nie miałam okazji porozmawiać. Kilka razy udało mi się zagadać do Brytyjek w szatni na siłowni, w drodze z sali wykładowej do pierwszego rozwidlenia korytarza, chwilkę w pracy. To dialogi krótkie, ogólne i oględne. 
Zbyt krótkie, bym w pełni oswoiła się z brytyjskim akcentem. Efekty? Proszę bardzo.

Biegam sobie po schodach w wypłowiałym zielonym podkoszulku XXL, zielonej zapasce i z rękami uginającymi się od kości kurczaków na talerzach. Jestem w pracy.
Dwie Brytyjki i Brytyjczyk mniej-więcej w moim wieku, wdają się ze mną w pogawędkę po tym, jak stłukli solniczkę.
Od słowa do słowa pojawia się pytanie:
- Skąd jesteś?
- Z Polski.
- Super! Mam przyjaciółkę z Polski. – mówi chłopak z tatuażami na szyi – Jest dziwką. (She’s a whore).
Kości na talerzu zadrżały z oburzenia.
- Jest dziwką?! – pytam. Tym razem oni zadrżeli. Ze śmiechu.
- Nie, nie! Powiedziałem: jest gorąca. (She’s hot).
I mnie było gorąco.

Ad rem, ad pub. Na horyzoncie pojawili się dawno wyczekiwani Anglicy. 
Tak to już zwykle funkcjonuje, że Brytyjczycy trzymają się razem, europejscy emigranci razem, Hindusi razem, itd. Ale ci dwaj do nas zagadali.

Dobrze się złożyło, że jestem z Polski, bo oni akurat szukają miejsc w Europie Wschodniej, gdzie można mieć dobrą zabawę.
Mówię, że w Krakowie jest kiepsko. (Miałam nieco do czynienia z rozgniatającymi wszystko na swojej drodze pijanymi, poprzebieranymi za baletnice czy kuchareczki Angolami).  
- Nuda.  
- To w Warszawie lepiej? – pyta.
Podszedł mnie. Za długo mieszkałam w Krakowie, żeby to powiedzieć.
- Lepiej w Krakowie. Można mieć dużo fanu… A nie myślałeś o Pradze? Wspaniałe miasto!
Bronię Cię Krakówku i wszystkich klientów i spokojnych turystów, którzy opuszczają swoje knajpki i restauracje, gdy robi się zbyt głośno.

Ale już pyta o ceny. Wracamy do Krakowa.
Andrew wyznaje:
- Szczerze mówiąc, to o Krakowie wiem tylko tyle, że był w nim obóz koncentracyjny…   
O cholera, historyk mi się trafił. Wie o Płaszowie!? Przecież nawet Polacy nie...
- Ten obóz się nazywa Auschwitz, czy jakoś tak? - upewnia się.
- Y-yy.

Zabawne. Tyle walczymy o zmianę „polskich” obozów zagłady na „niemieckie”, że nawet nie zauważyliśmy, kiedy Auschwitz przeniósł się do Krakowa. Tylko - co z tym teraz zrobić?
Oświęcim nie będzie chciał się promować jako miasto dawnego obozu koncentracyjnego. Krakowowi nie wypada się odcinać od takiej historii.

Wygląda na to, że muszę częściej chodzić do pubów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz