czwartek, 8 grudnia 2011

Dobra, bo polska

Powrót z imprezy.
- Czekałem na ciebie przez całe moje życie – mówi, spoglądając na mnie lśniącymi, brązowymi oczami. Płyniemy granatową taksówką przez wąskie uliczki, za zaparowanymi szybami świta. 
- Jeśli ja tobie też się podobam, podwiozę cię do domu za darmo – kontynuuje arabski kierowca. Pomyślałam, że mam dość. 
- To nie jest śmieszne. Wysadź mnie tu i teraz.

Jak taksówkarz zapałał do mnie tak nagłą miłością? 
Spytał, skąd jestem. 

Polskie dziewczyny, kobiety, matki-Polki, Emigrantki! 
Co Wyście zrobiły?? Co wyczyściłyście i jak dokładnie, i co ugotowałyście? Jak miłe byłyście i ile z Was, skoro faceci z różnych krajów na hasło ‘Polka’, myślą ‘żona’, a przynajmniej ‘sex’?? 

Nienawidzę. Nienawidzę tego. Cleaning, washing, POLISH. 

I dlatego następnym razem będzie to wyglądać tak:
- Skąd jesteś? – spyta taksówkarz z nadzieją, że skoro jestem biała i mam śmieszny akcent, to może z krainy wzorowych gospodyń?
- Z Estonii.
- O. – zdziwi się on i spyta, żeby gadka i pożądanie nie zgasły:
- Masz chłopaka?
- Niestety, nie mam. Miałam męża, ale go zabiłam, bo przesolił zupę.
- To nie jest śmieszne. Weź moją taksówkę, wysiadam tu i teraz.

Dlaczego Anka nie napisała jeszcze nowego manifestu feministycznego? – zastanawiacie się z pewnością. 

Otóż Panowie, obroniła Was przed siarczystym smaganiem z pióra pewna czterdziestoletnia kobieta, która dosyć długo próbowała się ze mną umówić na wspólne jedzenie owoców. 
Zagadała do mnie wtedy, gdy myłam podłogę w restauracji. 
Magia polerowania. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz