W czasie mojego pobytu w Polsce, mimo świątecznej atmosfery straciliście nadzieję – nadzieję na nowy wpis. Statystyki bloga sytuują się na poziomie chodnika niczym żarty Konrada.
Wróciłam do Londynu z powracającymi i cisnącymi się na klawisze pytaniami: „Dlaczego Baszta była zamknięta w Boże Narodzenie?”, „Dlaczego zawsze nad Olkuszem wiszą ciemne chmury?”, „Dlaczego kebab jedzony na mrozie tak szybko stygnie?”, „Dlaczego w Krakowie muszą być gołębie?”, „Dlaczego samoloty muszą latać?” i wreszcie - „Dlaczego Llosa Vargas potrafi całe dwie strony zapisać pytaniami retorycznymi, skoro nawet ich czytanie jest męczące?”.
Ale przestanę już bawić się w Szacownego i Lubianego przez Monikę Zapałową Noblistę, bo czas otworzyć drugi rozdział londyńskich wojaży.
Koniec części pierwszej symbolizuje nie tylko pobyt w Polsce, ale też rzucenie pracy i ostateczne potwierdzenie istnienia polskiej sieci, a wręcz polubienie jej (patrz: znalezienie nowej pracy). Tyle z symboli, bo do innych końców daleko, a o wiązaniu końca z końcem już wspomniałam (znalezienie nowej pracy).
Tutaj kolejny ukłon w stronę Moniki. Nauczyłam się kilku hiszpańskich słówek przed wylotem na Teneryfę. Znam już: iglesias, czyli kościół, kura - ksiądz, prostitues - prostytutki, a do tego birra, czyli piwo i tapas - zakąska do trunku.
Skąd taki dobór słów? Byłam na wycieczce - zorganizowanym ‘pub crawl’, tj. czołganiu się od pubu do pubu. Z hiszpańskim przewodnikiem.
Dla Wujka, martwiącego się często przewijającym się przez blog motywem alkoholu, dodam, że konsumpcja odbywała się również po hiszpańsku, z małych szklaneczek, czyli cane, a celem podnoszenia ich do ust była degustacja.
I taką właśnie małą szklaneczką do delektowania się wznoszę toast za Nowy Rok! Wyznaczam wszystkim plan minimum – przeżyć. Cała nadbudowa Wasza!
Hej Ania! Tak się składa że też jestem w Londynie, nie mogłem znaleźć innej formy kontaktu (usunąłem fejsbuka!!) więc piszę tutaj. Może spotkalibyśmy się kiedyś gdzieś, właśnie szukam pracy i mieszkania i przydałoby się kilka porad doświadczonej koleżanki :)
OdpowiedzUsuńDaniel z rosjo?:D ho-ho, jasne, ze sie spotkamy! zwlaszcza, ze w Krk kilka razy probowalismy:P jedyny problem - nie bedzie mnie od czw do pn. no ale! zostaw mi w komentarzu maila, zgadamy sie :)
OdpowiedzUsuńDokładnie ten Daniel :) ja jestem cały czas ponieważ usilnie poszukuję etatu, dziś drugi dzień wędrówki. Czekam na info - daniel.konofalski@gmail.com
OdpowiedzUsuń