środa, 15 lutego 2012

Spełnienie w Walentynki


Uwaga! Tu będzie walentynkowa przygoda, której nie powinny czytać dzieci: 

Poszłam do pracy. Wróciłam. 9 godzin poza domem. I wiecie co? Jak się zostawia żelazko włączone przez pół dnia to wcale nie wybucha pożar? Ani nic się nie psuje? Tylko palec trochę się przypieka, gdy się sprawdza z niedowierzaniem raz i drugi, że tak, naprawdę jest gorące, a nic się nie stało!
Ciekawe, co jeszcze? Może jednak tę żarówkę da się włożyć do buzi... Ups, przecież Unia je wycofała. To może żelazko? 

Dziękuję sobie za niezepsucie Walentynek miriadom osób, które się dziś przewinęły jak pieluchy przez restaurację. Dla uaktualnienia mojego życia - nie pracuję w shisha-barze (ani nie mieszkam z właścicielem, co ten zaoferował, gdy na drugi dzień rozmyślona zadzwoniłam). Wybrałam coś mniej ekstrawaganckiego – perską restaurację.

Podsumowanie Walentynek.
Otrzymanych czekoladek: 0.
Otrzymanych kwiatów: 0.
Wypitych win: 0.
Skradzionych serc: 0.
Skradzionych samochodów: 0.
Zarobionych pieniędzy: 35 funtów.
Lepiej niż dotychczas.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz